- Mamo,
teraz będziemy cię nawiedzać do końca życia – do mojej sypialni weszły dzieci.
Położyły się obok mnie i czekały, aż dokończę im historię. Rozczuliły mnie ich
zniecierpliwione ale proszące oczy, więc zamknęłam książkę i dalej wracałam
pamięcią do tamtego okresu. Krótkiego, ale jaki diametralnie zmieniającego moje
życie.
Po weekendzie, cała zestresowana, udała się
do Austriackiego Związku Narciarskiego, gdzie przebywał trener kadry
skoczków. Poprawiła bluzkę i weszła
zdecydowanym krokiem do halu. Gdy spytała się młodej kobiety, gdzie znajdzie
niejakiego Alexandra Pointnera, zdziwiła
ją uprzejmość osób tu pracujących. Każdy mówił „dzień dobry”, a kobieta, której
się pytała o drogę, zaprowadziła ją pod same drzwi. Serdecznie jej podziękowała
i cicho zapukała do mahoniowych drzwi. Kiedy usłyszała, że może wejść, tak też
zrobiła. Delikatnie uśmiechnięta, przywitała się z potencjalnym
pracodawcą. Usiadła na skórzanej
kanapie, gdzie Alexander jej wskazał dłonią. Usiadł naprzeciwko niej i poprosił
o teczkę, ze wszystkimi dokumentami.
- Przejdźmy na „ty”. Będzie łatwiej
rozmawiać – uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę – Alex
- Lea – uścisnęła mu dłoń, a on po chwili
wrócił do dokumentów
- Nie powiem, Gregor bardzo cię zachwalał, a
te wszystkie papierki to potwierdzają. Za dwa miesiące zaczyna się sezon zimowy
i byłbym niezmiernie szczęśliwy, gdybyś zasiliła nasze szeregi jako pierwszy lekarz kadry austriackiej –
powiedział i spojrzał na nią.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Była w niemałym szoku. Zdecydowanie to
wszystko działo się dla niej za szybko.
- Dziękuję bardzo, aż nie wiem co
powiedzieć. Nie spodziewałam się, że tak szybko mnie pan przyjmie
- Nie pan, tylko Alex.
- Ah no tak. Przepraszam… Myślałam, że macie
wiele lepszych kandydatów i odprawicie mnie z kwitkiem – zaśmiała się a on jej
zawtórował.
- Masz zdecydowanie najlepsze rekomendacje.
Witamy w Austria Team – wstał i wyciągnął do niej rękę. Uśmiechnęła się do
niego i ponownie uścisnęła mu dłoń.
- O pieniądzach porozmawiamy później,
dobrze? Zaraz muszę wyjść na trening chłopaków
- Jasne, dziękuję za wszystko i do
usłyszenia – pożegnała się i wyszła z gabinetu. Aż nie wiedziała co ma teraz z
tą wiadomością zrobić. Pierwsze co to powinna podziękować Gregorowi, za to, że
się za nią wstawił, jeśli to tak można nazwać. On ją polecił Alexandrowi i
jeszcze zachwalał, choć jej prawie w ogóle nie znał.
Szybko wyciągnęła telefon i wybrała jego
numer. Jednak po dwóch sygnałach zrezygnowała, przypominając sobie słowa
Pointnera, że idzie na trening.
W pełni usatysfakcjonowana dzisiejszą
wiadomością, udała się do swojego mieszkania, dzwoniąc jeszcze do przyjaciółki,
która podzieliła jej świetny humor.
- A że tak
przerwę, ciocia Diana wiedziała o tym, że byłaś skoczkinią? – przerwała mi
Camille.
- Tak,
wiedziała – westchnęłam, przewracając oczami. Ona chyba do końca życia nie da
mi żyć, że jej nie powiedziałam.
- Super,
wszyscy wiedzieli prócz nas! Nawet ojciec wiedział zapewne, prawda? – wtrącił
się Lucas
- Domyślał
się, jednak nigdy wprost mu tego nie powiedziałam – odpowiedziałam spokojnie i
poprawiłam sobie poduszkę. Ciąg dalszy historii musi nastąpić.
Wieczorem, kiedy z kieliszka piła czerwone,
półwytrawne wino, rozdzwonił się jej telefon. Odebrała szybko, widząc numer i
imię skoczka.
- Dzwoniłaś, prawda? Miałem trening, nie
mogłem odebrać – usłyszała jego głos.
- Wiem, zapomniałam, przepraszam, że
zawracam ci głowę, ale chciałam ci bardzo podziękować. – powiedziała do
słuchawki i zaczęła chodzić po pokoju, odstawiając kieliszek na stolik z ciemnego
drewna.
- Za co? – zapytał zdzwiony.
- Za zachwalanie mnie przy trenerze. To było
naprawdę pomocne, widać, że się z tobą liczy.
- Powiedział ci? A to ci zdrajca, no –
zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.
- Owszem. Jestem ci bardzo wdzięczna za to
co dla mnie zrobiłeś. Nawet nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć. – przygryzła
nerwowo wargę, słysząc jak wzdycha.
- Umówisz się ze mną – powiedział po chwili
milczenia. Zamurowało ją, że aż przystanęła przy oknie.
- I co
zrobiłaś? – zapytała mnie Camille.
- Aleś ty
głupia, wiadomo, że się zgodziła! Gdyby się nie zgodziła, nie byłoby nas
ciołku– od razu skarcił ją Lucas i teatralnie przewrócił oczami. Co ja się z
nimi mam?
- To prawda,
i wiecie co? Przypominacie mi strasznie waszego ojca. On też tak często używał
niemiłych przymiotników na swoich kolegów, jednak oni do tego przywykli, a ja nie bardzo – powiedziałam ostro. Coraz częściej się wyzywają, a przecież
nie mogę dopuścić do takiego obrotu spraw.
- Dobra,
rozejm – Lucas pogodził się z siostrą i oboje spojrzeli na mnie z nadzieją.
- O nie,
dajcie mi się wyspać. – zdążyłam powiedzieć, a oni zrezygnowani zeszli z mojego
łóżka i poszli do siebie, życząc sobie nawzajem dobrej nocy.
_________
krótko, ale akcja jakoś się klaruje :)
Przepraszam za opóźnienie, lenistwo, lenistwo i jeszcze raz lenistwo. Wielkie i błogie.
Szkoda, że Was tutaj tak bardzo mało, widać, że to opowiadanie to chyba lekki nie wypał, ale dokończę je jak i II serię, którą uważam, że bardzo skopałam i raczej zastanawiam się nad nie publikacją tejże II serii.