Siedziała na pagórku, czekając na swoją
przyjaciółkę i jej chłopaka. Od lat spotykały się w jednym, ulubionym miejscu,
które należało tylko do nich. Kiedy zobaczyła ich na horyzoncie, uśmiechnęła
się szeroko i zeskoczyła z murku. Szła w ich kierunku, po czym ucałowała w
policzek Dianę, a następnie przytuliła się do jej chłopaka Markusa.
Zazdrościła przyjaciółce, że ma chłopaka.
Sama nie natrafiła jeszcze na idealną osobę, w co powoli zaczęła wątpić, że w
ogóle znajdzie. Jednak żyła chwilą, czerpała z życia jak najwięcej i nie
poddawała się. Lada chwila miała skończyć studia, a więc nowy etap w życiu stał
przed nią otworem. Może tam dopiero coś się wydarzy, kiedy zacznie prawdziwą
pracę?
- Gotowa na podbój Innsbrucka? – zapytała
Diana, na co Lea uśmiechnęła się i
przytaknęła.
- Poznasz mojego kumpla, który jest
skoczkiem. Może by cię wkręcił w swoje skromne, skoczkowe progi i może
dostałabyś swoją wymarzoną pracę…
- To się okaże – zaśmiała się i we trójkę
ruszyli do pobliskiej knajpki.
Kiedy weszli, do ich nozdrzy dobiegał zapach
dymu papierosowego i opary alkoholu. W kącie lokalu Markus dostrzegł swoich
znajomych i pomachał do nich energicznie.
- Chodźcie – powiedział radośnie i
zaprowadził je do okupowanego przez kilku chłopaków i dziewczyn stolika. Przywitał się z nimi uściśnięciem dłoni i
przedstawił swoje towarzyszki. Lea od
razu złapała z nimi dobry kontakt. Byli otwarci i już lekko podchmieleni.
Kiedy wypiła drugiego drinka, zdecydowanie zapomniała o szarej i nudnej
rzeczywistości. O tym, że ma ojca pijaka, a matka zmarła na raka.
Kiedy Gregor, jak się przedstawił zaprosił
ją do tańca, aż zaniemówiła ze zdziwienia. Nie sądziła, że skoczek narciarski
ją dostrzeże spośród wielu ładnych dziewczyn, szczególnie, że Lea nie należała
do najszczuplejszych kobiet. Jej ciało miało wiele wad, które starała się
ukryć. Jednak grubych ud za nic nie dało się ukryć.
- Słyszałem od Markusa, że kończysz medycynę
– powiedział wprost do jej ucha, powodując przy tym masę przyjemnych dreszczy.
Kiedy nią obrócił na parkiecie, mogła mu swobodnie odpowiedzieć, że to prawda.
- Już wiesz gdzie byś chciała pracować?
- Nie mam pojęcia. Chciałam coś związanego
ze sportem, ale bez kontaktów, nigdzie mnie nie przyjmą. – wzruszyła ramionami,
kiedy DJ włączył wolniejszy kawałek. Chciała zejść z parkietu i zrobić miejsce
zakochanym parom, jednak Gregor jej nie pozwolił. Objął ją w pasie i przysunął
do siebie.
Jego odważne zachowanie zwalała na alkohol.
Stwierdziła, że następnego dnia zapomni o tym wieczorze, o niej i o rozmowie
jaką przeprowadzają na jej temat.
- Skoczkowie narciarscy są wystarczająco
sportowi? – zapytał, a ona na chwilę zapomniała jak się oddycha. Nie mogła
przecież powiedzieć mu, że kocha ten sport nad życie. Że nawet kiedyś
trenowała, jednak przez bardzo krótki okres.
- Naprawdę
byłaś skoczkinią?! I nic nam nigdy nie powiedziałaś?! – Camilla podniosła głos
ze zdziwienia.
- Bo nie ma
do czego wracać. Było, minęło i tyle. – wzruszyłam ramionami i wróciłam do
opowiadania ciągu dalszego mojej historii, która zmieniła moje życie o sto
osiemdziesiąt stopni.
- Są – odpowiedziała i zaśmiała się.
Wrócili do stolika i usiedli obok siebie.
Celowo Gregor przesunął swojego kolegę, który ledwo siedział na skórzanej
kanapie i zrobił miejsca Lii. Zamówił jeszcze jednego drinka dla siebie i dla
dziewczyny, po czym kontynuował temat.
- Dasz mi swój numer? Pogadam z trenerem
kadry austriackiej albo niemieckiej czy nie mają jakieś wolnej posady medyka -
spojrzał na nią swoimi tęczówkami, które od nadmiaru alkoholu stawały się coraz
ciemniejsze. Podała mu rząd cyferek i czuła się jakoś dziwnie. Nie było to
spowodowane alkoholem, tylko tym co się dzieje.
Nigdy nie miała w życiu łatwo i o wszystko
musiała starać się dwa razy bardziej niż inni.
- Dziękuję – powiedziała do niego, kiedy
zapisał jej numer w pamięci swojego telefonu – Byłabym ci bardzo wdzięczna za
samą rozmowę z trenerami.
- Żaden problem – uśmiechnął się do niej
szeroko, pokazując rząd białych zębów. – Zadzwonię do nich i na pewno przekażę
ci jakiekolwiek wiadomości.
Godzinę później musiała już iść. Na rano
musiała wstać do pracy dorywczej, która pomagała jej w opłacaniu rachunków za
niewielką kawalerkę w samym centrum Innsbrucka. Pożegnała się z przyjaciółką i
pozostałym towarzystwem, i ruszyła w stronę wyjścia.
- Czekaj! – usłyszała za sobą, więc odwróciła
się. Zobaczyła biegnącego Schlierenzauera w jej kierunku. – Odprowadzę cię.
Jeszcze coś ci się stanie
- Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie –
uśmiechnęła się do niego, jednak on nie dał za wygraną. Postawił na swoim i już
chwilę później szli w kierunku jej kawalerki.
- I bez
żadnych podtekstów kochani. Nic się nie wydarzyło wtedy. Odprowadził mnie i na
tym się skończyło. – zastrzegłam, widząc, jak moje dzieci czekają na rozwój
sytuacji.
- Ale
jesteś! – prychnęła Cam i udała obrażoną.
- A co było
dalej? - powiedział zniecierpliwiony
Lucas. Tupał nogą, choć robił to bezwiednie.
- Dowiecie
się jutro. Zmykać do łóżek, bo jutro szkoła – ucałowałam czoła swoich dzieci i
wygoniłam z salonu. Udali wielce
niezadowolonych, jednak wiedziałam, że wciągnęło ich to i to dość bardzo.
Camilla i
Lucas to bliźniaki dwujajowe. Praktycznie zero podobieństwa poza wspólną datą
urodzenia.
Myślę, że
dobrze ich wychowałam. Były bardzo podobne do Schlierenzauera pod względem charakteru. Niecierpliwi, ale
jednocześnie spokojni. Taka sprzeczność.
________
więc jestem. Szkoda, że Was tutaj tak mało ale miło, że jednak postanowiłyście tu wstąpić i być ze mną z kolejną historią :)
Pochwalę się <bo jest czym wreszcie> i niemiecki ustny zdany na 83% :)
Ah, moc Severina była ze mną!
Widać, że Camilę i Lucasa wciągnęła ta opowieść. Zresztą nie dziwię im się skoro mnie też (zwykłą czytelniczkę). Jestem strasznie ciekawa rozwoju tej historii! Czekam z niecierpliwością na następny:)
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam do mnie na Wellingera http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/
No jak można przerwać taką opowieść w takim momencie i jeszcze kazać dzieciom iść spać. Nie no, ona nie ma serca, ja bym na ich miejscu nie zasnęła nawet na chwilę, tylko domagała się jeszcze i jeszcze.
OdpowiedzUsuńDziewczyna miała ciężkie życie, nic nie przychodziło jej łatwo - tak to już jest, że inni przez cały czas mają lekko, a drudzy muszą radzić sobie sami i to z pomocą bardzo wytężonej i czasami wyczerpującej pracy.
Może po poznaniu skoczków coś sie wreszcie zmieni? Oby ;) Gregor jaki opiekuńczy ;D
Pozdrawiam ;*
Gratuluję:-) mnie czeka niemiecki w czwartek<3
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tak tym rozdziałem, że będę codziennie wpadać na Twojego bloga i sprawdzać, że czy coś jest:-)
Pozdrawiam:-)
Wystarczy raz w tygodniu - okolica wtorku-srody ;)
UsuńInszaaa
Moc Severina nigdy Cię nie opuści!
OdpowiedzUsuńJak taka opowieść miałaby nie wciągnąć, ty mi powiedz. Narazie fajnie się zaczyna. Pewnie Gregorowi uda się coś załatwić z trenerem. Ciekawią mnie ich dalsze losy! :D
OdpowiedzUsuńCudne opowiadanie i super pomysł czekam na następny, już mnie wciągnęło.
OdpowiedzUsuń