czwartek, 8 maja 2014

Rozdział I



Siedziała na pagórku, czekając na swoją przyjaciółkę i jej chłopaka. Od lat spotykały się w jednym, ulubionym miejscu, które należało tylko do nich. Kiedy zobaczyła ich na horyzoncie, uśmiechnęła się szeroko i zeskoczyła z murku. Szła w ich kierunku, po czym ucałowała w policzek Dianę, a następnie przytuliła się do jej chłopaka Markusa.
Zazdrościła przyjaciółce, że ma chłopaka. Sama nie natrafiła jeszcze na idealną osobę, w co powoli zaczęła wątpić, że w ogóle znajdzie. Jednak żyła chwilą, czerpała z życia jak najwięcej i nie poddawała się. Lada chwila miała skończyć studia, a więc nowy etap w życiu stał przed nią otworem. Może tam dopiero coś się wydarzy, kiedy zacznie prawdziwą pracę?
- Gotowa na podbój Innsbrucka? – zapytała Diana, na co Lea  uśmiechnęła się i przytaknęła.
- Poznasz mojego kumpla, który jest skoczkiem. Może by cię wkręcił w swoje skromne, skoczkowe progi i może dostałabyś swoją wymarzoną pracę…
- To się okaże – zaśmiała się i we trójkę ruszyli do pobliskiej knajpki.
Kiedy weszli, do ich nozdrzy dobiegał zapach dymu papierosowego i opary alkoholu. W kącie lokalu Markus dostrzegł swoich znajomych i pomachał do nich energicznie.
- Chodźcie – powiedział radośnie i zaprowadził je do okupowanego przez kilku chłopaków i dziewczyn stolika.  Przywitał się z nimi uściśnięciem dłoni i przedstawił swoje towarzyszki.  Lea od razu złapała z nimi dobry kontakt. Byli otwarci i już lekko podchmieleni. Kiedy wypiła drugiego drinka, zdecydowanie zapomniała o szarej i nudnej rzeczywistości. O tym, że ma ojca pijaka, a matka zmarła na raka.
Kiedy Gregor, jak się przedstawił zaprosił ją do tańca, aż zaniemówiła ze zdziwienia. Nie sądziła, że skoczek narciarski ją dostrzeże spośród wielu ładnych dziewczyn, szczególnie, że Lea nie należała do najszczuplejszych kobiet. Jej ciało miało wiele wad, które starała się ukryć. Jednak grubych ud za nic nie dało się ukryć.
- Słyszałem od Markusa, że kończysz medycynę – powiedział wprost do jej ucha, powodując przy tym masę przyjemnych dreszczy. Kiedy nią obrócił na parkiecie, mogła mu swobodnie odpowiedzieć, że to prawda.
- Już wiesz gdzie byś chciała pracować?
- Nie mam pojęcia. Chciałam coś związanego ze sportem, ale bez kontaktów, nigdzie mnie nie przyjmą. – wzruszyła ramionami, kiedy DJ włączył wolniejszy kawałek. Chciała zejść z parkietu i zrobić miejsce zakochanym parom, jednak Gregor jej nie pozwolił. Objął ją w pasie i przysunął do siebie.
Jego odważne zachowanie zwalała na alkohol. Stwierdziła, że następnego dnia zapomni o tym wieczorze, o niej i o rozmowie jaką przeprowadzają na jej temat.
- Skoczkowie narciarscy są wystarczająco sportowi? – zapytał, a ona na chwilę zapomniała jak się oddycha. Nie mogła przecież powiedzieć mu, że kocha ten sport nad życie. Że nawet kiedyś trenowała, jednak przez bardzo krótki okres.

- Naprawdę byłaś skoczkinią?! I nic nam nigdy nie powiedziałaś?! – Camilla podniosła głos ze zdziwienia.
- Bo nie ma do czego wracać. Było, minęło i tyle. – wzruszyłam ramionami i wróciłam do opowiadania ciągu dalszego mojej historii, która zmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.

- Są – odpowiedziała i zaśmiała się.
Wrócili do stolika i usiedli obok siebie. Celowo Gregor przesunął swojego kolegę, który ledwo siedział na skórzanej kanapie i zrobił miejsca Lii. Zamówił jeszcze jednego drinka dla siebie i dla dziewczyny, po czym kontynuował temat.
- Dasz mi swój numer? Pogadam z trenerem kadry austriackiej albo niemieckiej czy nie mają jakieś wolnej posady medyka - spojrzał na nią swoimi tęczówkami, które od nadmiaru alkoholu stawały się coraz ciemniejsze. Podała mu rząd cyferek i czuła się jakoś dziwnie. Nie było to spowodowane alkoholem, tylko tym co się dzieje.
Nigdy nie miała w życiu łatwo i o wszystko musiała starać się dwa razy bardziej niż inni.
- Dziękuję – powiedziała do niego, kiedy zapisał jej numer w pamięci swojego telefonu – Byłabym ci bardzo wdzięczna za samą rozmowę z trenerami.
- Żaden problem – uśmiechnął się do niej szeroko, pokazując rząd białych zębów. – Zadzwonię do nich i na pewno przekażę ci jakiekolwiek wiadomości.
Godzinę później musiała już iść. Na rano musiała wstać do pracy dorywczej, która pomagała jej w opłacaniu rachunków za niewielką kawalerkę w samym centrum Innsbrucka. Pożegnała się z przyjaciółką i pozostałym towarzystwem, i ruszyła w stronę wyjścia.
- Czekaj! – usłyszała za sobą, więc odwróciła się. Zobaczyła biegnącego Schlierenzauera w jej kierunku. – Odprowadzę cię. Jeszcze coś ci się stanie
- Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie – uśmiechnęła się do niego, jednak on nie dał za wygraną. Postawił na swoim i już chwilę później szli w kierunku jej kawalerki.

- I bez żadnych podtekstów kochani. Nic się nie wydarzyło wtedy. Odprowadził mnie i na tym się skończyło. – zastrzegłam, widząc, jak moje dzieci czekają na rozwój sytuacji.
- Ale jesteś! – prychnęła Cam i udała obrażoną.
- A co było dalej? -  powiedział zniecierpliwiony Lucas. Tupał nogą, choć robił to bezwiednie.
- Dowiecie się jutro. Zmykać do łóżek, bo jutro szkoła – ucałowałam czoła swoich dzieci i wygoniłam z salonu.  Udali wielce niezadowolonych, jednak wiedziałam, że wciągnęło ich to i to dość bardzo.
Camilla i Lucas to bliźniaki dwujajowe. Praktycznie zero podobieństwa poza wspólną datą urodzenia.
Myślę, że dobrze ich wychowałam. Były bardzo podobne do Schlierenzauera  pod względem charakteru. Niecierpliwi, ale jednocześnie spokojni. Taka sprzeczność. 
________
więc jestem. Szkoda, że Was tutaj tak mało ale miło, że jednak postanowiłyście tu wstąpić i być ze mną z kolejną historią :)
Pochwalę się <bo jest czym wreszcie> i niemiecki ustny zdany na 83% :)
Ah, moc Severina była ze mną!

7 komentarzy:

  1. Widać, że Camilę i Lucasa wciągnęła ta opowieść. Zresztą nie dziwię im się skoro mnie też (zwykłą czytelniczkę). Jestem strasznie ciekawa rozwoju tej historii! Czekam z niecierpliwością na następny:)
    ps. Zapraszam do mnie na Wellingera http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak można przerwać taką opowieść w takim momencie i jeszcze kazać dzieciom iść spać. Nie no, ona nie ma serca, ja bym na ich miejscu nie zasnęła nawet na chwilę, tylko domagała się jeszcze i jeszcze.
    Dziewczyna miała ciężkie życie, nic nie przychodziło jej łatwo - tak to już jest, że inni przez cały czas mają lekko, a drudzy muszą radzić sobie sami i to z pomocą bardzo wytężonej i czasami wyczerpującej pracy.
    Może po poznaniu skoczków coś sie wreszcie zmieni? Oby ;) Gregor jaki opiekuńczy ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję:-) mnie czeka niemiecki w czwartek<3
    Zaciekawiłaś mnie tak tym rozdziałem, że będę codziennie wpadać na Twojego bloga i sprawdzać, że czy coś jest:-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy raz w tygodniu - okolica wtorku-srody ;)
      Inszaaa

      Usuń
  4. Moc Severina nigdy Cię nie opuści!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak taka opowieść miałaby nie wciągnąć, ty mi powiedz. Narazie fajnie się zaczyna. Pewnie Gregorowi uda się coś załatwić z trenerem. Ciekawią mnie ich dalsze losy! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne opowiadanie i super pomysł czekam na następny, już mnie wciągnęło.

    OdpowiedzUsuń